Były mieszkaniec Racławic Śląskich już wiele razy wysyłał do nas lub udostępniał ciekawe i co ważne sprawdzone informacje na temat historii wsi. Tym razem udało się nam przetłumaczyć jego notatkę, która dotyczyła pierwszego przyjazdu transportu z ludnością polską, przesiedloną z Kresów Wschodnich. Oto, co napisał (uwaga pisownia nazw miejscowych oryginalna):
Ucieczka przez Rosjanami
Był 17 marca 1945 roku, godzina 17. Byliśmy już spakowani i gotowi do ucieczki. W zaprzęgu konie i krowy. Uciekaliśmy przez Laskowice, Dytmarów, Krzyżkowice, Hlinkę i dalej do miejscowości Divci Hrad. Kiedy byliśmy na wzniesieniu za Laskowicami, przy drodze na Olszankę, to w oddali widzieliśmy płonący Prudnik i wszystko w około w ogniu. Dlatego aby uciekać na zachód, trzeba było iść w stronę dzisiejszych Czech.
Jechaliśmy dalej w stronę miejscowości Bruntal, Mohelnice. Działania wojenne obok nie ustawały. Zdecydowaliśmy się zawrócić do domu. Wracając spotkaliśmy Rosjan, ale niczego nam nie zrobili. Wracaliśmy przez czeskie miejscowości, w których ludność nie była do nas przychylnie nastawiona. Nie mogliśmy się zatrzymywać w domach. Spaliśmy w lesie, z dala od dróg. Było bardzo niebezpiecznie.
W domu ponownie byliśmy 17 maja: moja mama, siostra i ja. Tato do Racławic dotarł tydzień później. Został wcześniej złapany przez Rosjan w okolicy Drezna, ale że miał 45 lat, uznano go za starszego człowieka i wypuszczono na wolność. Znów byliśmy razem.
Po powrocie do Racławic od razu kazano nam kopać umarłych. My młodzi musieliśmy grzebać umarłych każdego dnia. Kazano nam także grzebać zwierzęta. Mimo, że od walk upłynęło dwa miesiące, to w okolicy znajdowało się mnóstwo cuchnących i rozkładających się ciał, wypełnionych robakami.
W Racławicach Śląskich została zorganizowana komandytura z wieloma sowieckimi żołnierzami. Na dworcu kolejowym pracowała już polska urzędniczka. Dawny burmistrz Lienek, który mówił też po polsku, załatwił dla mojego taty dwa konie. Jeżeli jednak kolej potrzebowała te konie, to od razu musieliśmy je udostępnić. Mogliśmy je używać do pracy, ale też karmić i pilnować.
Przyjazd ludności polskiej
Przez 14 dni pomagałem Rosjanom przy żniwach. Nosiłem pszenicę i żyto do stodoły, a spałem w stacji. Jedzenie jakie dostawałem było dobre. Na początku lipca do Racławic Śląskich przyjechali pierwsi przesiedleńcy z Galicji i Wołynia. Pociąg, który ich przywiózł stał na peronie dworca. Ludzie wysiedli z wagonów i oglądali miejscowość. Później znów wracali na stację i wyładowywali swój dobytek. Przywieźli konie, krowy, kozy, kury oraz podstawowe rzeczy.
Chcieli zamieszkać w wybranych domach. Nie podobało się nam to. Ktoś sprowadził rosyjskiego dowódcę. Ten na miejscu pojawił się z polską milicją z Głogówka. Postanowiono, że Polacy mogą zająć dolne domy, do których nikt nie wrócił. Nie trwało to jednak długo, ponieważ zaraz dotarł do Racławic kolejny pociąg i nie było już pustych domów. Ci, którzy wtedy przyjechali zamieszkali już razem z nami.
Do mojego domu trafiła rodzina Pana Bronisława (...), w skład której wchodziła jego żona i syn. Przyjechali do Racławic z Wołynia. Żona Pana Bronisława doskonale znała język niemiecki.
Podsumowanie
Powyższy tekst daje nam kolejne światło na to, co działo się w Racławicach Śląskich w 1945 roku. Studiując literaturę trzeba powiedzieć, że niemiecka ludność zamieszkująca te tereny była skutecznie mamiona przez władze o tym, że żadne działania wojenne nie zagrażają miejscu ich zamieszkania. Rzeczywistość okazała się brutalna, a ewakuacja mieszkańców przeprowadzana była dopiero w ostatniej chwili, często niedbale i fatalnie organizowana. Literatura wskazuje na to, że dla Hitlera ważniejsza była obrona zachodnich granic, a wszelkie naciski generałów na wzmocnienie wschodniej flanki były zbywane. Dopiero prawdopodobnie pod koniec 1944 roku młodzież szkolną i mężczyzn wysłano pociągami do kopania umocnień w okolicy granicy z Polską przed 1939 rokiem.
Mieszkańcy, którzy uciekli w marcu 1945 roku wrócili do Racławic często po dwóch miesiącach. Wiele nocy spędzali w lasach i na polach. Pierwsi Polacy w Racławicach Śląskich byli już na pewno w maju 1945 roku. Być może duży pierwszy transport ludności trafił tutaj jak pisze niemiecki mieszkaniec w lipcu 1945 roku. Obraz Matki Boskiej Buszczeckiej przywieziono co ciekawe w sierpniu 1945 roku.
Wreszcie mamy też wyobrażenie tego, jak wyglądało zajmowanie domów przez ludność przesiedloną z Kresów Wschodnich. Początkowo faktycznie pewna liczba domów było pustych. Wcześniej należały one do mieszkańców, którzy ciekli przez Rosjanami na zachód i albo nie wrócili, albo zostali zabici. Z czasem zrobiło się jednak ciasno. Na pewno pomiędzy ludnością polską, a niemiecką dochodziło do nieporozumień.
Warto też wrócić pamięcią do artykułu, który pojawił się kilka lat temu na naszej stronie, a opisywał Boże Narodzenie w 1945 roku, kiedy to Polacy i Niemcy zasiedli do wspólnej kolacji wigilijnej.
Zdjęcie które dostarczył Pan Stański przedstawiające pociąg z przesiedleńcami bez dobytku w Racławicach Śląskich