Kolej
- 2007.01.05
- Przeczytasz w 10 min.
Od września do połowy listopada 2006r. pociągi spóźniały się niemal każdego dnia, każdy kurs o około godzinę. Zdarzały się poślizgi dochodzące do ponad 2 godzin nie mówiąc o tym, że często pociągi nie jechały wcale. Wprowadzano zastępcze
środki: autobus (spóźniony o 2 godziny, który nie jechał na stacje i dworce, tylko zatrzymywał się na przystankach PKS?) oraz "coś", co zwane jest przez pasażerów "taryfą": pojazd (nie śmiem nazwać tego pociągiem) bez toalety, psujący się na potęgę, w którym nie raz musiało się zmieścić około 120 podróżnych. Chciałem się zapytać, czy oby na pewno za to kolei
zapłaciliśmy? Za te spóźnienia? Za odwołane pociągi?
Tekst w archiwum