Stacja VIII - pełny wygląd obrazu
Jak zawsze i na tym obrazie najważniejszą postacią jest Jezus. Widzimy, że wyciąga on lewą dłoń w stronę niewiast. Może je błogosławi, może coś chce im powiedzieć, a może lituje się nad nimi.
Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?
(Łk 23, 28-31)
Namalowanie na obrazie dziecka i to na środku malowidła, można powiedzieć na pierwszym planie, nie jest przypadkowe. To nie te matki, ale właśnie ich dzieci miały być świadkami upadku Jerozolimy.
Jeżeli ktoś interesuje się np. genialną biblijną Księgą Daniela, to wie, że około 538 r. p.n.e. Cyrus wydał dekret, w którym Żydzi mogli wrócić do swojej macierzystej ziemi i odbudować zniszczoną Świątynię Jerozolimską. Potem w latach 20-19 r. p.n.e. Herod Wielki (ten sam od rzezi niewiniątek) rozpoczął odrestaurowywanie i przebudowę świątyni. Prace zakończono około 10 r. p.n.e., ale poprawki itp. trwały jeszcze do 64 r. n.e., do czasów króla Agryppy II. Świątynia została zburzona za czasów panowania cesarza Tytusa w 70 r. n.e. i uważa się, że to wydarzenie przewidział Jezus zwracając się do niewiast.
Płacz głośny niewiast nad męką Pana Jezusa ujawnia ich szlachetne współczucie i mężną odwagę. One bowiem płaczem swym i narzekaniem uniewinniały Zbawiciela cierpiącego i poniekąd potępiały jego wrogów, którzy musieli tego słuchać. Płacz ich był również wyrazem współczucia dla Najświętszej Maryi Panny, która postępowała za swym synem, cała pogrążona w niewymownej boleści. (...) Co się działo w sercu niewiast litościwych, gdy w chwili tak poważnej usłyszały przestrogę z ust Pana Jezusa? Usłyszały, że trzeba raczej płakać nad sobą, albowiem w tych słowach Zbawiciel oznajmia sąd i karanie, jakie przyjdą na Jerozolimę.
Ks. Sopoćko.
Ks. Sopoćko uczy nas, że słowa Jezusa odnoszą się do każdej osoby: Są to słowa nieskończonego miłosierdzia Bożego. Ale miłosierdzie - to nie bezkarność i ma ono swój czas ograniczony, po upływie którego, w razie nieskorzystania z łaski miłosierdzia, następuje wymiar sprawiedliwości Bożej.
Na obrazie widzimy, że pochód opuszcza już miasto. Potwierdza to Anna Katarzyna Emmerich.
Przed bramą, na środku gościńca, w miejscu, gdzie skręca droga na górę Kalwarię, stał wbity słup z przymocowaną na nim tablicą, na której wielkimi, białymi, jakby naklejonymi literami wypisany był wyrok śmierci na Zbawiciela i obu łotrów. Nieco dalej na skręcie drogi stała liczna gromadka niewiast płaczących i narzekających z boleści nad Jezusem. Były tam dziewice i ubogie niewiasty z Jerozolimy z dziećmi na rękach, które wyprzedziły aż tu pochód; między tymi znajdowały się także niewiasty z Betlejem, Hebron i innych okolicznych miejscowości, które, przyjechawszy na święta, przyłączyły się do drużyny niewiast Jerozolimskich.
Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich.
Spróbujemy jeszcze zastanowić się, kogo malarz namalował na obrazie VIII stacji poza płaczącymi kobietami. Z prawej strony widzimy starca. Raczej nie szydzi on ze Zbawiciela, nie pogania Go, nic nie mówi. To ani nie siepacz, a pewnie też żaden żydowski kapłan. Można zaryzykować, że to Szymon z Cyreny, który wcześniej pomagał nieść krzyż, a którego potem przepędzono. Jednak niechętnie popieram tę tezę, ponieważ - jak się czytelnik przekona czytając następną część artykułu - Szymona namalowano jako młodego mężczyznę na obrazie stacji IX, przed wejściem na Golgotę, zgodnie z objawieniami Anny Katarzyny Emmerich.
W tym właśnie miejscu zasłabł Jezus tak dalece, że zachwiał się i jakby omdlały miał upaść na ziemię; lecz Szymon, widząc to, oparł prędko krzyż o ziemię i skoczył podeprzeć Pana.
Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich
Dodatkowa dłoń na obrazie. Czy to błąd malarza?
Dodatkowa dłoń namalowana na obrazie
Obraz VIII stacji, to jedyny, na którym znalazłem poważny, choć przypadkowy błąd. Zobaczymy na dłoń z lewej strony, która trzyma sznur. Nie może należeć do siepacza/niewolnika namalowanego u góry, ponieważ ten nie byłby wstanie tak tej dłoni wygiąć. Kobieta namalowana niżej ma ręce złożone do modlitwy, nie jest to też jej dłoń.
W książce, z której korzystałem przy opracowaniu artykułów oraz przeglądając Internet znalazłem wiele podobnych obrazów do racławickiego. Na jednym z nich był namalowany siepacz i on ciągnął Jezusa. Idealnie pasował. Obraz taki sam jak nasz, tylko jedna postać więcej. Ta dłoń należy zatem do nienamalowanego na naszym obrazie siepacza.
Dlaczego malarz o nim zapomniał? Sądzę, że przez przypadek, być może z pośpiechu. A może, choć to nieprawdopodobne, po zakupie obrazu ... malowidło zostało przemalowane i siepacz zniknął?